Sławomir Kieryluk, urodzony w Lubaniu w 1959r. od z górą dwudziestu lat wraz z rodziną mieszka w Henrykowie. Z zawodu konserwator dzieł sztuki - specjalność drewno. Lata pracy spędzone w Poznańskim oddz. Pracowni Konserwacji Zabytków pozwoliły mu zetknąć się z obiektami o charakterze sakralnym i świeckim, wykonywanymi na najróżniejszym poziome artystycznym i rzemieślniczym. Praca konserwatora jest zdeterminowana koniecznością wyjazdów krajowych, czy zagranicznych. Jednocześnie ciekawa i przynosząca wiele cennych doświadczeń, okazała się nie do pogodzenia z życiem rodzinnym. Stąd powrót po latach do Lubania i decyzja o otwarciu warsztatu usług w zakresie renowacji drewna. Dyplom Studium Plastycznego Konserwacji Dzieł Sztuki w Tarnowie dała uprawnienia do wykonywania zawodu, ale co ważniejsze, również rozpoznanie wszystkich technik zdobniczych, wiedzę z zakresu historii sztuki, otwarcie na piękno ornamentu w snycerce, cierpliwość potrzebną przy politurowaniu czy złoceniu, zdolność myślenia o przedmiotach przez pryzmat proporcji, dobrej linii, szlachetnego piękna drewna, dopracowania szczegółu.
Był rzemieślnikiem i nie ma w sobie pretensji do bycia artystą, również dlatego, że coraz słabiej rozumie, co to znaczy. Wiele działań określanych dzisiaj, jako artystyczne, jest dla niego nie do pojęcia. Konserwatorska dyscyplina to konieczność podporządkowania wszystkich umiejętności dobru przedmiotu zabytkowego, ale również właściwości pozyskane, o których mówił wcześniej upominając się o autonomię. Dlatego po latach sięgnął po kamień, jako możliwość samodzielnego działania.
Mieszka na Ziemiach Odzyskanych. Należy do pierwszego pokolenia urodzonych na zachodnich ziemiach Polski, pokolenia, które na pytanie "skąd?" często nie wie, co powiedzieć. Z poszarpanych życiorysów rodziców nie zdołał jak na razie wiele „skleić”, więc jego prywatna odpowiedź na to pytanie, to praca nad "rekonstrukcją" rozproszonej rodziny. Kute w kamieniu portrety dziadków, cioć, kuzynów - ludzi, o których ma jedynie kilka informacji, a których często nawet nigdy nie poznał. Działanie to wprowadziło go do rzeźbienia rozumianego jako odpowiedź na własne potrzeby.
Nie widzi w Polakach zainteresowania dla rodzimej formy rzeźbiarskiej. W mieszkaniach własnych rodaków widzi pełno masek i figurek estetycznie rodem z Afryki, bo przecież wyprodukowanych gdzieś pod Pekinem. Czy to oznacza głębokie związki z Czarnym Lądem? Nie wie. Jeśli już sprzeda jakiś drobiazg, to tylko za zachodnią granicą. Udział w warsztatach rzeźbiarskich pozwolił mu ulokować kilka większych prac w przestrzeni publicznej. Oczywiście u niemieckich sąsiadów.
Proszę powiedzieć kilka słów o sobie.
Sławomir Kieryluk - Nazywam się Sławomir Kieryluk, mieszkam w Henrykowie od prawie od lat dwudziestu, urodzony w Lubaniu w 1959 roku.
Jak to się właściwie stało, ze zajął się Pan sztuką?
SK - Z zawodu jestem konserwatorem zabytków, skończyłem szkołę policealną w Tarnowie. Były to zespoły szkól policealnych, które miały stanowić zaplecze dla teoretyków konserwacji, a my mieliśmy być praktykami zajmować się tym praktycznie, co się teoretycznie wymyśli. Szkoły podzieliły się tematycznie. Ja skorzystałem z tej możliwości w 1980 roku. W roku 1983 zostałem konserwatorem zabytków ze specjalnością drewno. Zawsze rysowałem dużo, bardzo duże w plastelinie robiłem. Wybór zawodowy był szczęśliwym zbiegiem okoliczności. W tym zawodzie stawałem się tak trochę rzemieślnikiem, a trochę artystą.
Jakie techniki Pan stosuje w swojej pracy, z jakich materiałów korzysta?
SK -Materiały i techniki, jakie stosuję są takie, jak kiedyś używano, również techniki zdobnicze, których musiałem się nauczyć. Stolarz w dzisiejszych czasach nie jest w stanie stworzyć takiego mebla, jakie jeszcze powstawały w okresie międzywojnia czy wcześniej. Natomiast ja ciągle potrafię. Ja nie tylko potrafię zrobić mebel jak to kiedyś robiono, ale również musze umieć wyrzeźbić, bo jeśli np. spotkam się z rzeźbą, a już tak bywało oczywiście, że brakowało tam ręki albo kawałka głowy to trzeba było zgodnie z duchem, z estetyką epoki te elementy dorobić i oczywiście inaczej to wyglądało w XIX wieku inaczej wcześniej w baroku, inaczej rokoko traktowało ludzka anatomię. W związku z tym te moje umiejętności zawodowe są pochodną troszeczkę umiejętności artystycznych. Zajmowałem się tym przez długie lata. Po upływie wielu tam lat znudziłem się chyba tym moim szlifowaniem i już moje, chyba można tak powiedzieć, przeżycia artystyczne spowodowały, że sięgnąłem po kamień, którego wokół mnie tutaj akurat nie brakuje.
Jak Pan postrzega swoją pracę artystyczną, co Pana motywuje do działań twórczych?
SK -Artystą to ja stałem się po drodze, stałem sie, ja nie wiem właściwie, co to znaczy zwłaszcza w dzisiejszych czasach. W każdym bądź razie istnieje we mnie głęboka potrzeba wyrażania tego, co czuję. Nie wiem, czy to jest działalność artystyczna. Nie wiem, czy to oznacza, że jestem artystą, ale w każdym bądź razie bardzo chętnie wyrażam swoje niepokoje czy tęsknoty czy przemyślenia w formie.
To, co Pan robi wynika jedynie z potrzeby wyrażenia się, czy wykonuje Pan też coś na zamówienie?
SK -Ja oczywiście robię rzeczy, które udało mi się od czasu do czasu sprzedać. A jeśli już sprzedać, to jedynie za granicą zachodnią, bo tutaj w Polsce bardzo niewiele osób jest zainteresowanych dziełami, jakimikolwiek dziełami. Bardzo duża grupa moich rodaków to z punktu widzenia zainteresowań artystycznych to jest „mniejszość afrykańska”, dlatego, że ja we wnętrzach i mieszkaniach wielu moich znajomych widziałem maski, jakieś totemy wykonane prawdopodobnie nawet nie ręcznie w Afryce, tylko w Chinach. To jakiś aspekt kulturowy, który bardzo często można spotkać w mieszkaniach polskich. Natomiast działania artystyczne Polaków no to chyba dosyć rzadko widziałem. Jeśli chodzi o sprzedaż to, jeżeli już coś sprzedaję, a w swoim czasie udało mi się trochę ulokować takich prac w przestrzeniach publicznych, takich drobiazgów, kiedy brałem udział w warsztatach rzeźbiarskich tutaj za granicą w Niemczech i tu te rzeczy, które powstawały przy okazji odbywania się warsztatów były kupowane przez organizatorów i tak to wygląda, jeśli chodzi o sprzedawanie. Systematyczności jakiegoś planu codziennego tutaj nie ma. Czasami są to rzeczy na zamówienie, ale tak naprawdę tego jest bardzo niewiele. Zapraszam wszystkich chcących zmierzyć się z piaskowcem. Narzędzia czekają. A może ktoś myśli o portrecie bliskiej osoby.
Sławomir Kieryluk
Tel: (0048)794577686 / (0048)757224898
E-Mail: slawomir.kieryluk@op.pl
Maria Trąd jest malarką z miejscowości Płóczki Górne, która prowadzi we Lwówku Śląskim, na Placu Wolności 27, koło ratusza własną galerię obrazów. Lokal łączy w sobie funkcję galerii i atelier w jednym, ponieważ artystka oprócz prezentowania swoich obrazów, pracuje i tworzy w galerii.
„Lawenda Izerska” prowadzona przez Państwa Dorotę i Tomasza Pawlaków to położone w miejscowości Mlądz gospodarstwo rolne i pracownia artystyczna w jednym. Małżeństwo zajęło się tym w 2006 roku, po zakupie gospodarstwa rolnego. Domeną Pana Tomasza, po części pokrewnie do zawodu - specjalizuje się on w diagnostyce drzew, stała się praca w gospodarstwie rolnym, natomiast artystyczne zamiłowanie jego żony sprawiły, iż zajęła się florystyką i ceramiką. Obecnie ich działalność skupia się na uprawie roślin ozdobnych, drzew na lokalny rynek, pielęgnacji własnego sadu leszczynowego oraz plantacji pigwowca.
Gryfowska Kapela Podwórkowa powstała w 1987 roku. Inicjatorem jej działalności był pan Olgierd Poniźnik, burmistrz Gminy i Miasta Gryfów. W kapeli działało wówczas dziewięciu muzyków. Był to jej najbogatszy skład osobowy, a w zespole śpiewało nawet dwoje dzieci. W ciągu kolejnych lat skład zespołu ulegał zmianom.
„Lawenda Izerska” prowadzona przez Państwa Dorotę i Tomasza Pawlaków to położone w miejscowości Mlądz gospodarstwo rolne i pracownia artystyczna w jednym. Małżeństwo zajęło się tym w 2006 roku, po zakupie gospodarstwa rolnego. Domeną Pana Tomasza, po części pokrewnie do zawodu - specjalizuje się on w diagnostyce drzew, stała się praca w gospodarstwie rolnym, natomiast artystyczne zamiłowanie jego żony sprawiły, iż zajęła się florystyką i ceramiką. Obecnie ich działalność skupia się na uprawie roślin ozdobnych, drzew na lokalny rynek, pielęgnacji własnego sadu leszczynowego oraz plantacji pigwowca.