Pani Jolanta Członka-Sznicer z Lubkowa w gminie Warta Bolesławiecka wykonuje wyroby z wikliny papierowej. Jej pasja nie wynika z żadnych tradycji rękodzielniczych z domu, lecz jest efektem impulsu. Podczas przeglądania stron internetowych pani Jolanta natknęła się, jak mówi, na koszyczki wyplatane z gazet. Tak ją zainteresowała ta technika, że postanowiła sama spróbować.
Jako samouk przejrzała niezliczone tutoriale w Internecie i metodą prób i błędów zapoznawała się z tajnikami tej techniki. Swoją przygodę z papierową wikliną rozpoczęła w 2011 roku. Pierwszym wykonanym w ten sposób przedmiotem był koszyczek z rączką do stroika.
Wykonanie takiego wyrobu jest bardzo pracochłonne, a samo wyplatanie elementu poprzedzone jest przygotowaniem rurek z pasków gazet. Trzeba ich skręcić naprawdę wiele, bo wyplatanie odbywa się przy użyciu rurek umieszczanych pionowo i poziomo. Wypleciony element pokrywa się bezbarwnym, bezzapachowym lakierem akrylowym. Poza koszykami pani Jolanta wyplata obramowania zegarów, pudełka, osłonki na doniczki, butelki, aniołki, choinki, króliczki, kurki, serduszka oplecione wikliną.
W związku z tym, że artystka nie ma jeszcze własnej strony internetowej, zdjęcia swoich prac zamieszcza jedynie na swoim profilu facebookowym. Uczestniczy w różnych jarmarkach, np. już dwukrotnie gościła na Gali Izerskiej w Mirsku, w konkursie „Pamiątka Rękodzielnicza”, podczas którego zajęła 3 miejsce w ubiegłym roku. Uczestniczyła w konkursach prowadzonych przez „Rękodzieło” w 2012 r., gdzie na szczeblu powiatowym zajęła pierwsze, a w regionalnym trzecie miejsce. Konkurs regionalny odbywał się w Jeleniej Górze. Obecnie kilka z jej prac można podziwiać w Muzeum Złota w Złotoryi.
Pani Jolanta przyjmuje też zamówienia, ale jedynie na wyroby, które umie wykonać i wykonuje. Dotychczas nie prowadziła żadnych warsztatów i nie wie, czy by takiemu zadaniu podołała, ponieważ wbrew pozorom czynność podstawowa, jaką jest wykonanie rurek nie jest tak prosta, jak się wydaje i wiele osób zniechęca się już na tym etapie pracy z papierową wikliną.
Artystka nie ma wielkich planów, ani nierealnych marzeń. Chce się po prostu rozwijać, stale polepszać swoje umiejętności i wykonywać coraz ładniejsze i doskonalsze wyroby z wikliny. Chętnie zmierzy się z nowymi wzorami. Mając na uwadze to, że nie jest to pomysł na zarabianie, marzy jedynie o możliwości pokazywania tego, co jest jej pasją.
Proszę powiedzieć kilka słów o sobie.
Jolanta Członka-Sznicer - Nazywam się Jolanta Członka-Sznicer, mieszkam w Lubkowie w gminie Warta Bolesławiecka.
Jak się zaczęła Pani przygoda z rękodzielnictwem?
JC - Przeglądając strony internetowe natknęłam się na takie koszyczki wyplecione z gazet, bardzo mnie to zainteresowało, bo to jest taka technika, w której z niczego robi się coś. I zaczęłam próbować, czy mi się to uda, no i udało się. Jestem samoukiem, wszystko było podpatrzone, nikt mnie tego nie uczył.
Był po prostu impuls?
JC - Tak. Metodą prób i błędów się uczyłam. Starałam się, żeby to było równe i dopracowane.
Jak długo się Pani tym zajmuje?
JC - To był początek 2011 r., pamiętam dokładnie.
A proszę mi powiedzieć, co było pierwszą rzeczą, jaką Pani wykonała z papierowej wikliny?
JC - To był taki koszyczek na stroik. Robiłam stroik i potrzebowałam do tego koszyczka i w ten sposób zrobiłam pierwszy, to był taki koszyczek z rączką na stroik.
Na czym polega ta technika, z czego Pani korzysta w tej pracy?
JC - To są gazety, tnę takie paski podłużne i wykałaczką skręcam rurki. To są naprawdę duże ilości tych rurek, bo wydaje się, że na taki mały koszyczek, ale tam jest naprawdę po 70 rurek poziomych i po 40 rurek pionowych, nie wliczając pokrywki, bo tam znowu jest 40 rurek pionowych i kilkadziesiąt jeszcze poziomych. I jak już to wyplotę, lakieruję takim lakierem bezbarwnym, bezzapachowym, akrylowym.
Czy oprócz koszyczków, wykonuje Pani inne rzeczy?
JC - Tak, różne pudełka, osłonki na doniczki, króliczki, kurki, serduszka oplecione wikliną.
Gdzie Pani prezentuje swoje wyroby?
JC - Nie mam jeszcze własnej strony internetowej. Tylko na swoim profilu na facebooku mam kilka zdjęć. Biorę udział w różnych jarmarkach, takich jak Gala Izerska w Mirsku, konkurs Pamiątka Rękodzielnicza gdzie w ubiegłym roku zajęłam 3 miejsce, konkurs prowadzony przez Rękodzieło w 2012 r. na szczeblu powiatowym zajęłam 1 miejsce, a w regionalnym 3 miejsce. Ten regionalny był w Jeleniej Górze. Teraz na wystawie w Muzeum Złota w Złotoryi jest kilka moich prac.
Czy wykonuje Pani prace na zamówienie?
JC - Tak, jak tylko mam czas i potrafię to zrobić.
Prowadziła Pani może warsztaty z pracy z wikliną papierową?
JC - Nie, musiałabym najpierw spróbować, czy dałabym radę, bo to jednak jest coś innego. Mnie się wydaje, że pewne rzeczy robi się bardzo prosto, ale samo skręcanie rurek jest pracochłonne, tego nie można się nauczyć w godzinę. Te rurki do wyplatania muszą być równe, a widziałam jak inne panie zaczynają i na tym właśnie najczęściej kończy się przygoda z wikliną, bo nie łatwo jest wyplatać z tych rurek. Moim zdaniem umiejętność skręcania wspomnianych rurek jest najtrudniejsza w tym wszystkim.
Trudne nie jest samo wyplatanie tylko przygotowanie tych rurek?
JC - Tak przygotowanie i to jest najdłuższy etap, bo taki mały koszyczek, 15cm na 15cm w kwadracie z pokrywką, to około 70 rurek pionowych i 70 poziomych, czyli razem 140 rurek. Wyplatam to około godziny do półtorej. Naprawdę trzeba bardzo dużo czasu poświęcić, żeby przygotować materiał do wyplatania samego koszyczka.
Pani plany na przyszłość, marzenia związane są z Pani pasją?
JC - Na pewno ciągłe rozwijanie się, ulepszanie. Wykonywanie nowych wzorów i możliwość prezentacji moich prac. To jest tylko hobby.
Jolanta Członka-Sznicer
Tel.: 692009415
Facebook: Jolanta Członka-Sznicer
http://www.23hq.com/Papierowawiklina
Maria Trąd jest malarką z miejscowości Płóczki Górne, która prowadzi we Lwówku Śląskim, na Placu Wolności 27, koło ratusza własną galerię obrazów. Lokal łączy w sobie funkcję galerii i atelier w jednym, ponieważ artystka oprócz prezentowania swoich obrazów, pracuje i tworzy w galerii.
„Lawenda Izerska” prowadzona przez Państwa Dorotę i Tomasza Pawlaków to położone w miejscowości Mlądz gospodarstwo rolne i pracownia artystyczna w jednym. Małżeństwo zajęło się tym w 2006 roku, po zakupie gospodarstwa rolnego. Domeną Pana Tomasza, po części pokrewnie do zawodu - specjalizuje się on w diagnostyce drzew, stała się praca w gospodarstwie rolnym, natomiast artystyczne zamiłowanie jego żony sprawiły, iż zajęła się florystyką i ceramiką. Obecnie ich działalność skupia się na uprawie roślin ozdobnych, drzew na lokalny rynek, pielęgnacji własnego sadu leszczynowego oraz plantacji pigwowca.
Gryfowska Kapela Podwórkowa powstała w 1987 roku. Inicjatorem jej działalności był pan Olgierd Poniźnik, burmistrz Gminy i Miasta Gryfów. W kapeli działało wówczas dziewięciu muzyków. Był to jej najbogatszy skład osobowy, a w zespole śpiewało nawet dwoje dzieci. W ciągu kolejnych lat skład zespołu ulegał zmianom.
„Lawenda Izerska” prowadzona przez Państwa Dorotę i Tomasza Pawlaków to położone w miejscowości Mlądz gospodarstwo rolne i pracownia artystyczna w jednym. Małżeństwo zajęło się tym w 2006 roku, po zakupie gospodarstwa rolnego. Domeną Pana Tomasza, po części pokrewnie do zawodu - specjalizuje się on w diagnostyce drzew, stała się praca w gospodarstwie rolnym, natomiast artystyczne zamiłowanie jego żony sprawiły, iż zajęła się florystyką i ceramiką. Obecnie ich działalność skupia się na uprawie roślin ozdobnych, drzew na lokalny rynek, pielęgnacji własnego sadu leszczynowego oraz plantacji pigwowca.